W życiu każdego gracza przychodzi czas, kiedy trzeba coś zmienić. W tym roku, kiedy realną dominację na rynku komputerowym przejęły dwurdzeniowe „piece”, a ich moc obliczeniowa wzrosła kilkukrotnie w porównaniu do tego, co było wiosnę temu, wzrosły też wymagania społeczności graczy co do jakości wirtualnej rozrywki. Ostatnie miesiące każdego roku obfitują w premiery, na które czekanie zdawało się nie mieć końca. Tak i 24 listopada tego roku ponownie zagościła na polskich sklepowych półkach jedenasta część historycznej serii Need for Speed. Z tego powodu my, jako wasz ulubiony serwis, postaramy się przez najbliższe pięć dni przybliżyć wam szczegóły tej odsłony. W pierwszej części recenzji omówimy pokrótce genezę serii, oraz wszystko co można związać z tytułowym „Pierwszym starciem” z grą.
Po pierwszych
screen'ach,
trailer'ach i zapowiedziach wrażenia były mieszane. Legalne wyścigi, brak policji, tor, okrojony tuning? Skoro w Carbon'ie to były chyba jedyne zalety, to z tego już nic nie zostanie!? Czy tak się stało? Zerknijmy nieco wstecz, na najważniejsze wydarzenia w ewolucji serii.
Hot Pursuit 2 to powiedzmy sobie ostatnia część przedstawiająca „standardowy wygląd” NFS'a. Klimat podsycony tutaj dodatkowo „policją”, piękne krajobrazy – jakby nie patrzeć, nie było to otwarte miasto; duża ilość aut, które w czasach wydania gry mogły tylko wisieć na plakatach nad łóżkiem, bądź parkować w naszych marzeniach, oraz brak jasnej fabuły, po prostu wyścigi.
Underground 1 był totalną nowością na rynku. Dotąd niespotykany w innych grach bardzo rozbudowany tuning, nielegalne wyścigi uliczne, duży postęp graficzny, oraz cel dla gracza, zostać najlepszym street racer'em w podziemnym świadku. Wszystko to było podsycone obecnością pięknych modelek w przerywnikach filmowych.
Druga część nielegalnych zmagań uraczyła nas wielkim miastem, jeszcze większą dawką tuningu i klimatem, który dla wielu nigdy się nie znudzi.
Most Wanted natomiast, oświetlony słońcem i policyjnymi syrenami zachwycał emocjonującymi pościgami, grafiką na naprawdę wysokim poziomie, oraz ogólnym klimatem, który wg mnie został niedoceniony przez graczy ślepo zapatrzonych w poprzednie części gry.
Tym sposobem światło dzienne ujrzał Carbon. Noc, szerszy tuning, można by rzec Underground 3 zainspirowany dalekowschodnimi trendami drifting'u, lecz nie miał w sobie tej magii, która by przyciągnęła nas do niego na dłuższą chwilę. Niestety niewielu jest takich, co go uwielbiają, więc nadzieja na hit ProStreet rosła z każdym dniem bliżej premiery. No właśnie, ProStreet to innowacyjny hit, czy przereklamowany kit?
Zacznijmy od nowości. Już patrząc na
pudełko, widzimy że gra ma świetną grafikę, dym jest dopracowany, a prędkość i jazda na krawędzi ryzyka będzie nam towarzyszyć w każdej chwili. Wiedząc, że wyścigi w nowym ProStreet będą w pełni legalne i organizowane na światowej klasy torach, nie da się nie zauważyć kolejnej wpadki firmy polonizującej grę, gdyż „czarno na białym” napisane jest hasło „Rywalizuj w wyścigach ulicznych na najwyższym poziomie”.
Jeżeli nasz hardware podoła
wymaganiom gry, które nie są drastycznie wysokie jak na tą chwilę, instalator może zawieść. Dlaczego? Prawdziwi fani serii instalując kolejną część niecierpliwie oglądają 'uciekające procenty' zaraz pod gorącymi screen'ami z gry, których tutaj niestety nie znajdziemy. Gra zajmuje na HDD niemal 8GB, a po uruchomieniu pokazuje nam się zlepek filmików wcześniej pokazywanych w sieci. Teraz patrząc na pierwsze menu delikatnie rysuje się nam już klimat gry. Niemal wszędzie widnieje tekstura asfaltu, a w tle słychać dynamiczną muzykę - aż chce się jechać!
Poza opcjami, rozpoczęciem rozgrywki (kariera, dzień wyścigów, bądź rozgrywka online) i wyjściem niczego tu nie znajdziemy (jest za to bardzo odczuwalny brak czegoś na styl własnego garażu, gdzie możemy dowolnie, za darmo tuningować i testować własne auta). Przejdźmy więc do menu drugiego, którym będzie
menu kariery. Możemy znaleźć tam kilka ciekawych rzeczy, np. mapa kariery; nasz garaż, w którym możemy tuningować auta, parking pełniący rolę salonu samochodowego, statystyki, oraz tajemniczą opcję „Wprowadzanie kodu”. My, jako prawdziwi gracze, kodów nie lubimy, więc pozwolę sobie przeskoczyć do menu trzeciego, czyli
menu wyścigów. Wchodząc w jakikolwiek dzień wyścigów w karierze przenosimy się na miejsce imprezy (wszystkich lokacji w grze jest 11) i stale obserwujemy je z tego poziomu. Widzimy cały tłum ludzi, DJ'a, który kieruje całą imprezą, włącznie z komentowaniem naszych zmagań na torze, oraz bardzo
miłe Panie tańczące w różnych miejscach na scenie, bądź poza nią. Mamy tam kilka opcji tj. obserwowanie naszej pozycji w całej imprezie, wyboru poszczególnych wyścigów dostępnych w danym dniu, wglądu do naszych wozów, ich stanu zniszczenia, oraz możliwość naprawy.
Tyle w skrócie o pierwszym wrażeniu z gry. Więcej o karierze, wyścigach i innych przeczytacie w dalszych częściach recenzji. Na odpowiedź pytania zadanego wcześniej, czy ProStreet jest hitem czy kitem, musimy oczywiście poczekać do końca pełnej analizy gry, czyli do piątku, kiedy postaramy się podsumować wszystkie nasze rozmyślenia. Jak dotrwaliście do końca „dnia pierwszego” i się podobało - do zobaczenia jutro. Jeśli nie – zapraszam na „dzień trzeci” autorstwa naszego najmłodszego stażem admina – Booster'a!
Okiem red. Naczelnego
Spoglądając kilka miesięcy temu na screeny oraz zgromadzone materiały coraz bardziej na myśl przychodziły skojarzenia z taką serią jak np TOCA. Przyznam się szczerze, że początkowo sam patrzyłem sceptycznie na to wszystko. Niechęć zwiększały informacje o braku trybu free ride czy choćby garażu gdzie można poeksperymentować poza karierą. Zdanie zmieniłem dopiero po jednym z kolejnych filmów pokazujących aspekty gry. Trzeba przyznać sobie szczerze - EA stanęła na wysokości zadania jednak odczuć to możemy dopiero gdy sami zagramy i poczujemy wszystko na własnej skórze. Jeżeli chodzi o mnie to jest to jedna z najlepszych części serii choć wiadomo błędów nie uniknięto ale nie mi już je wytykać, gdyż co miało być powiedziane ukazano już w powyższym artykule. Pozdrawiam i życzę miłej gry - (TriPax)
|